sobota, 3 grudnia 2016

Słów kilka jak do tego doszło...

Jestem Lena.
Nie znam się na 'technologiach'. Blog ten powstał z potrzeby serca jak i duszy.

Nie zależy mi na rozgłosie. 

Dedykuję go gronie najbliższych mi osób, z którymi (z racji mego miejsca zamieszkania) mam utrudniony kontakt.



Lubię podróże, zawsze lubiłam. Na początku, wiadomo-wygodne moszczenie tyłka na tylnej kanapie 'Malucha' rodziców, wyjazdy nad morze, w polskie góry. Z czasem 'dalsze' wycieczki do południowych sąsiadów. Po paru..nastu latach autokar, Paryż! Więc tak wygląda 'zachód'? 

Permanentnie celebrowałam patriotyzm lokalny. Pytana na studiach 'Gdzie wyjeżdżasz po magisterce?' odpowiadałam-'Nigdzie, ja zostaję!' Po cóż mi ten wielki świat, skoro tu, w mej małej pipidówie mam wszystko, czego zapragnę. 

I wtedy pojawił się on, pan R. Celebryta, zagranicznik, pół Europy na stopa zwiedził-bla bla, ładne bajki Pan opowiadasz... No, bo jak tak można? Z plecakiem? Pod namiotem? Jedziesz z obcymi-tak za darmo?? 

Wyjechał... a wraz z nim wszystkie magiczne historie, którymi mnie raczył. Tęsknota, ciekawość-może go odwiedzę?! Telefon do przyjaciela-'Ewa, jak się kupuje bilety na tego rajanera?' 

Poleciałam... Koniec lipca, Hiszpania, Barcelona, sangria, ale tu gorąco! 'Że śpimy na dachu znajomych?? A to tak można?'. Pierwsze w życiu 'poważne' łapanie stopa-Walencja, Benidorm, Alicante... Spanie pod chmurką, nocne kąpiele w morzu-toż to raj! 

Powrót do Polski, do mego ukochanego, zaspanego miasteczka. Wakacje w pełni a tu NIC się nie dzieje! Plask! Strzał w policzek prosto od szarej rzeczywistości!

W owym momencie, od lat celebrowany patriotyzm lokalny umarł śmiercią naturalną. Narodziła się nowa, odmieniona Lena, pragnąca eksplorować świat, iść przez życie z owym bajkopisarzem R., którego historie okazały się nie tak do końca zmyślone. Przecież sama byłam, widziałam, przeżyłam!

Veni, vidi, vici!

2 komentarze:

  1. Rozumiem doskonale. 'Lokalny patriotyzm' ma to do siebie, że żyjesz dniem wczorajszym i spokojnie planujesz przyszłość.. Życie za granicą natomiast, życie w podróży, na stopa ma to do siebie, że z wrażeń wczoraj nie pamiętasz, jutro nie istnieje, jest tylko dzisiaj, teraz i tu. Nie wiesz nigdy co zdarzy się za moment. To jest uzależniające gorzej niż narkotyk chociaż nigdy nic prócz ziół prowansalskich nie próbowałem.. Pozdrawiam i czekam na ciekawe relacje i zdjęcia:). Powodzenia !

    OdpowiedzUsuń